czwartek, 12 grudnia 2013

Co mnie irytuje w komunikacji miejskiej

Jestem miłośniczką komunikacji miejskiej. Transport zbiorowy zafascynował mnie wiele lat temu i nieodmiennie fascynuje do dzisiaj. Uwielbiam jeździć komunikacją zbiorową po mieście, a najbardziej tramwajami. Komunikacją miejską jeżdżę dla przyjemności, dla rozrywki czy żeby spędzić w niej trochę wolnego czasu. Jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmiało.



Kocham jeździć komunikacją zbiorową kiedy nie muszę tego robić - nie muszę się nigdzie dostać, nie śpieszę się do pracy, nie zależy mi na maksymalnie krótkim czasie przejazdu. Dzisiaj musiałam. Niestety. Wczoraj zepsuł mi się samochód, więc dzisiaj do pracy dojeżdżałam autobusem i metrem. Ta godzina spędzona w środkach komunikacji miejskiej przypomniała mi dlaczego nie jeżdżę komunikacją miejską na co dzień, mimo że ją uwielbiam.


Dworzec Centrlany


Po pierwsze, "ja se na pani poleżę"
Miałam to szczęście, że zajęłam miejsce siedzące. Wsiadłam na tyle wcześnie, że jeszcze były wolne siedzenia, albo wykazałam się odpowiednią dozą refleksu przy wymianie pasażerskiej. Nie ważne jakim szczęśliwym zbiegiem okoliczności weszłam w chwilowe posiadanie miejsca siedzącego, momentalnie znajdzie się jakiś pasażer, który zrobi wszystko żebym nie cieszyła się za bardzo. Stanie sobie taki obok mojego siedzenia i z minuty na minutę będzie coraz mocniej się o mnie opierał, po kilku przystankach już praktycznie leżąc na moim ramieniu, wprasowując mnie w osobę po mojej drugiej stronie. Przecież siedzę, to czego jeszcze narzekam. Opcjonalnie występuje również w wersji "wepchnę pani w nerki swoją torebkę" to już niezależnie od tego czy stoję czy siedzę. Przymusowe kontakty cielesne ze współpasażerami są głównym powodem dla którego na trasach śródmiejskich preferuję swój samochód.


Po drugie, "na następnym wysiadam"
Tramwaj podjeżdża na przystanek, drzwi się otwierają, a do środka nie można wejść. Wyjść też nie. Wszystko przez osoby, które stoją w drzwiach przez co przestrzeń w połowie drogi między jednymi, a drugimi drzwiami często pozostaje właściwie pusta. Słyszałam, że to miejsce to taki trójkąt bermudzki, porywa ludzi. A potem stoi taki przez 3/4 półkursu przy tych drzwiach. Bo on przecież na następnym wysiada.


Po trzecie, ludzie śmierdzą
Wsiada do zapchanego autobusu mężczyzna (czy kobieta w sumie bez większej różnicy), z wyglądu zadbany, niczym się nie wyróżniający, ale już po chwili orientuję się, że coś jest nie tak. Nie tylko ja zresztą. Nos mój i nosy innych współpasażerów już wyczuły nieprzyjemny zapach, a nasze mózgi zaczynają identyfikować jego źródło, odsuwamy się od Pana Skarpety na bezpieczną odległość, chociaż nie wiele to pomogą. Ale przynajmniej Pan Skarpeta po pracy dojedzie we względnym luzie. Cwane.


Po czwarte, ludzie są głupi
Metro wjeżdża na peron już dość pełne, trochę ludzi wysiada, trochę wsiada (niestety nie zawsze w tej samej kolejności) i wtedy jeden z drugim delikwent stwierdza "jeszcze się zmieszczę", staje w wagonie czubkami palców, praktycznie wisząc między wagonem, a krawędzią peronu. Na co on liczy? Że drzwi cudownym sposobem wygną się i uda się je zamknąć, czy jak?! Pierwsza próba zamknięcia drzwi wagonowych, nie udało się. Druga. Trzecia - delikwent nie daje za wygraną. Czwarta, nadal wytrwale stoi. W końcu reflektuje się, że chyba jednak musi poczekać na kolejny skład. Udało się, drzwi się zamknęły. Przy piątej próbie. Delikwent został na peronie, czyli efekt ten sam jakby w ogóle nie próbował, my jedziemy dalej szkoda tylko, że sporo opóźnieni.


Po piąte, ludzie są nieuprzejmi
Węzeł Młociny, wysiadłam z autobusu, idę na stację metra. Na peronie widzę tłum, dosłownie czarno, na schodach tłum. Sporo ludzi zawraca i idzie na przystanek tramwajowy. Wygląda jakby metro w ogóle dzisiaj nie jeździło. I słyszę wypowiedź kobiety zaczynającą się od słów mocno niecenzuralnych, a kończącą na "znowu to samo". Mówi niby do siebie, ale na tyle głośno żeby wszyscy dookoła ją słyszeli. Pytam więc czy jest awaria albo coś w tym rodzaju na co ona mrozi mnie wzrokiem.


Są jeszcze rozmowy młodzieży szkolnej, poziom wiedzy i zainteresowań jest przerażający. Głośne rozmowy przez telefon, lista zakupów tej pani jest informacją na wagę złota. I tak, bardzo chciałam wiedzieć jak okrutnie pan siedzący za mną upił się w ostatni weekend. Ach, byłabym zapomniała! Słuchanie muzyki przez rachityczne, trzeszczące głośniki w telefonach. Uwielbiam tych domorosłych DJów z ich profesjonalnym sprzętem.


Kocham komunikację miejską, w niedzielę wybieram się pojeździć tramwajem, ale na szczęście już odebrałam samochód z serwisu i jutro jadę do pracy  autem. Co za ulga.


Koleje Mazowieckie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz