Dzisiejszy poniedziałek był w mojej firmie dniem wolnym. Listopada mnie pod tym względem rozpieszcza, to już trzeci długi weekend w tym miesiącu. Wobec tego, że miałam dzisiaj dużo wolnego czasu i nic nie musiałam cały dzień poświęciłam na rozpieszczanie się.
Zaczęłam od śniadania do łóżka. W prawdzie musiałam je sobie "zrobić" i przynieść sama, a nie odebrać z rąk przystojnego mężczyzny, ale nieśpieszne przeglądanie gazety i jedzenie śniadanka wcale nie było z tego powodu mniej przyjemne. Następnym razem jednak postaram się o faceta.
Po śniadaniu przyszedł czas na kawę. Ponieważ nie musiałam się budzić uderzeniową dawki kofeiny by dojechać do pracy, mogłam zaserwować sobie pyszne latte macchiato. Za sprawą mojego najnowszego nabytku - spieniacza do mleka Aeroccino+ od Nespresso mogę przygotowywać w domu napoje kawowe, które niczym nie ustępują tym z kawiarni. Aeroccino fantastycznie uzupełniło mój "coffebar".
Kawa, odrobina słodyczy i dobra książka to jest to. Mojej recenzji najnowszej książki Dana Browna spodziewajcie się we wpisie "Książki listopada" który wkrótce pojawi się na blogu.
Dzień zakończyłam w Starbucksie przy orzechowej gorącej czekoladzie i świątecznej muffince, pisząc ten wpis. Bardzo lubię pisać w kawiarnianym gwarze. Jakoś zupełnie inaczej mi się wtedy pracuje. Ponad połowę swojej pracy magisterskiej pisałam w Starbucksach.
Lubię weekedny, które kończą się w poniedziałek zamiast w niedzielę. Koronacją tak fajnego, leniwego poniedziałku będzie pachnąca kąpiel w pianie. Ale to już bez zdjęć.
i tak cały dzień na słodko? ;)
OdpowiedzUsuńWłaściwie tak :) Czasami można ;)
OdpowiedzUsuń